poniedziałek, 28 lipca 2014

Dwie wyprawy

Witam.
W ubiegłym tygodniu znalazłem czas na ryby, mimo, że upał, nie chciało się ale nowe koguty czekały już od dawna na sprawdzenie. W poniedziałek koło 10 zameldowałem się nad rzeką, trochę czasu na zmontowanie sprzętu i pierwszy rzut. Pierwszy rzut i siedzi. Na oko koło 30, drugi rzut w to samo miejsce i następny! Mniejszy, poszalał i spadł. Schodzę 3 metry niżej, i znowu to samo, ale też mały. Przez godzinę miałem non stop brania. Ale czas na zmianę miejsca. Zobaczyć koleżkę, którego zawsze płoszę przy brzegu i po  pstrągala namierzonego jakiś miesiąc wcześniej. Koleżki nie było :(, ale kilka minut później ładne uderzenie, kij wygięty, ładna walka i szybko do podbieraka. Zdjęcie telefonem bo nie wziąłem aparatu, dzięki Tomkowi mam to zdjęcie w komputerze.


Po tej rybie połowiłem około 0,5h i dosyć kłucia. Nałowiłem się.

Druga wyprawa w czwartek. Na początku wyjście, dwa pstryknięcia i zmieniłem koguta. Po chwili pstrąg koło wymiaru, potem następny i następny, małe. Tym razem wziąłem aparat.











Na koniec opowiem jeszcze o ładnym pstrągu. Pojechałem w miejsce gdzie już nie byłem dwa lata. Krzaki, że ciężko dojść do rzeki, komary to małe piwo, muchy i gzy nie dają spokoju. Wszedłem w te krzaki, miejsca na brzegu około 20 metrów i wypatrzyłem ładną miejscówkę. Uderzył w pierwszym rzucie, najpierw chciał do góry w gałęzie, chwilę bzyknął hamulec i wróciłem go, potem w dół w gałęzie :), wróciłem, szalał na pięciu metrach między gałęziami, już się trochę zmęczył, zrobił zwrot i kogut wystrzelił jak z procy. Nawet mi nie było szkoda, ryba też musi mieć szansę, chociaż to była gruba pięćdziesiątka. Kiedyś się może spotkamy. Pozdrawiam.