Dość prozaicznie, dziadkowie łowili, wujkowie łowią, tatko łowi, młodszy brat też. Miałem koło pięciu lat, pływałem z tatkiem na pontonie po Zalewie Zemborzyckim w poszukiwaniu szczupaka, jako widz. Wtedy uczyłem się łowić na spławik. Strasznie mi się to wszystko plątało. Tata cierpliwie rozplątywał albo wiązał na nowo. Wspólne wyprawy na Mosty i Zahajki, tam pierwszy szczupak w życiu chciał mnie wyciągnąć z pontonu:). Tata jeździł też na pstrągi, na Tanew. Pierwszy raz jako widz postawiłem tam nogę w wieku 8 lat, była zima. Piękna zima i piękna rzeka. Wtedy jeszcze nie złapałem bakcyla pstrągowego. Jeździłem na Bystrzycę łowić płocie, leszcze, jazie na przepływankę. Ale dość już, za dużo opowiadać. Pierwszego pstrąga złowiłem w Tanwi, pamiętam jak mi tatko powiedział: "doprowadź woblera do płycizny, tam powinien uderzyć", i pamiętam to uderzenie do dziś, mocne, pewne. Radość była wielka. Jeździliśmy tam co tydzień, tato też uwielbia Tanew. I zaczęło się pstrągowanie.
Tanew, w tym miejscu złowiłem pierwszego pstrąga
Później jeździł też mój brat, z którym zwiedzaliśmy rzeki Lubelszczyzny, Bystrą, Bystrzycę, Ciemięgę. Piękne czasy, gdzie pstrągi łowiło się w Nałęczowie, Prawiednikach, Jakubowicach bez żadnego problemu.
Ciemięga
Były tam naprawdę potężne ryby. Potem był czas przerwy w wędkowaniu, w 2010 roku bodajże w marcu trafiłem w necie na zdjęcia Tanwi, i się przypomniało. Teraz już nie wyobrażam sobie życia bez tego sportu. Lubię takie łowienie, co chwila coś się dzieje, czasem sarna zaskoczy, czasem dzik, przyroda jest piękna, trzeba tylko uważnie obserwować.
Bystrzyca