sobota, 4 sierpnia 2018

Te przynęty i metody


Kilka lat temu dostałem kilka przynęt w prezencie od kolegi z Roztocza, Marka. Celem był namierzony ładny pstrąg, który na nic nie chciał wziąć. Woblery, blaszki i inne cuda nie działały, spojrzał i się chował. Pojechałem po niego z tymi przynętami i oddałem jeden rzut, po tym wróciłem do domu. Pamiętam, że stanąłem niżej stanowiska ryby, rzuciłem, zamknąłem kabłąk i siedzi. Ryba miała 49cm. Byłem w szoku. Z tego wszystkiego zacząłem kompletować róźne materiały do budowy tych przynęt. Początek z moimi był trochę śmieszny. Zrobiłem trzy sztuki z byle czego i tak zmieniałem aż w końcu złowiłem pstrążka. I też po tym jednym wróciłem do domu myśląc co trzeba mieć aby łowić pstrągi godnego rozmiaru. Po tych kilku latach widzę, że nie jest to takie hop siup, coś tam zawiązać, wrzucić i ma być ryba. To tak nie jest.
Materiałów jest całe mnóstwo, w sklepach internetowych oczywiście. Jadąc do sklepu w Lublinie, jednego czy drugiego da się coś wybrać ale jeśli chodzi o takie bardziej wymyślne jestem skazany na sklepy internetowe.
Dużo też pomogło łowienie na muchę. W sumie też byłem w szoku. Pierwszy raz z jakimiś nimfami, zero pojęcia o rzucie czy prowadzeniu a tu się okazuje, że jednak da się. Oj połowiłem wtedy. Duże nie były ale branie za braniem. Pierwszy raz z suchą muchą, pierwszy klenik potem lipienie, pstrągi, jazie, płocie. Nie wierzyłem, jak to, płynie takie coś na wodzie i ryba ma to zgarnąć. Zgarniały i dalej to robią :). Jakiś czas temu pojechałem wypróbować nowe nimfy, stoi pod krzaczkiem pstrążek koło 30cm. Pyk mu nimfę pod nos, on się kręci koło niej, niby chce ale coś nie tak. Spod krzaka startuje kabanos 60+ zgarnia nimfę i pruje w dół. Tak z 15 metrów, przytrzymałem. Efekt to wyprostowany hak. Siadłem chwilę i dałem spokój. Starczy emocji.
W tej chwili wożę muchówkę i spinning w bagażniku. Nie wiem czym będę łowił jadąc nad rzekę. Decyzja zapada po wyjściu z auta. Jaka ładna dzisiaj trącona woda, no to spin dzisiaj. Może trafi się kabanosa na przynętę z jednym haczykiem. Albo są zbiórki, to sucha tym razem. Na nimfę często już nie łowię, wolę suchą lub mokrą.
Przynęty na pojedynczym haku mają bardzo dużą zaletę, nie uszkodzi się tak ryby jak to bywa przy kotwicy. Zdarzy się czasem wbicie w nożyczki, że pójdzie mu farba, jednak ryby dają sobie z tym radę. Łowię je drugi raz chociażby po to, żeby się upewnić, że nic się nie stało. Potem tylko sprawdzam czy siedzi w tym miejscu. Nie zacinam. Inaczej ma się sprawa z kotwicami, nawet pojedynczymi. Jeden grot w pysku a drugi wypycha oko.
Tak minęło kilka lat łowiąc na swoje przynęty. Doskonalę je, wymyślam nowe wzory, kombinuję z materiałami. Daje to dużo frajdy a przechytrzyć piękną rybę na swoją przynętę to pełnia szczęścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz